Zimni ogrodnicy na wiosnę – kiedy wypadają i na co należy uważać w ogrodzie?
Każdy, kto uprawia w swoim ogródku rośliny wrażliwe na mróz, wie, że nie należy ich sadzić przed „zimnymi ogrodnikami” i „zimną Zośką”. Zanim pojawiły się prognozy pogody, ogrodnicy i rolnicy musieli opierać się na ludowej wiedzy i wnikliwej obserwacji otoczenia. W wielu krajach europejskich ludowe przysłowia i tradycje określają ostatnie dni przymrozków w maju, po których chłód nie powinien już szkodzić roślinom.
O co chodzi z tymi „zimnymi ogrodnikami”?
„Przed Pankracym nie ma lata, po Bonifacym mróz ulata” albo „Pankracy, Serwacy i Bonifacy chłodem się znaczą i zwykle płaczą.” Jeśli wierzyć tym i wielu podobnym przysłowiom, to maj jest bardzo ryzykownym czasem dla ogrodników. Dlaczego właściwie tak się dzieje?
Jeśli chodzi o pogodę, to maj od samego początku prezentuje się zwykle od swojej najlepszej strony: słoneczne dni jeden po drugim, a do tego letnie temperatury często powyżej 20°C. W połowie miesiąca powinno się jednak znowu ochłodzić – i jeśli wierzyć starym ludowym porzekadłom, nie będzie to żaden przypadek, ale odwieczna reguła. Winni temu gwałtownemu spadkowi temperatury w połowie maja są mianowicie tak zwani zimni ogrodnicy, nazywani przez naszych sąsiadów lodowymi świętymi (Eisheiligen).
Podobne określenia dla mroźnych dni w maju spotyka się również w innych krajach, nie tylko w Polsce, a oryginalna jest tylko nazwa „zimni ogrodnicy”. Niemcy nazywają te dni Eisheiligen, Holendrzy Ijsheiligen, Szwedzi Järnnätter, a Norwegowie Jernnettene. Skandynawskie nazwy brzmią nieco dziwnie, ponieważ järn i jern znaczy tyle co „żelazo”, a nie „lód”. Wyjaśnienie jest prawdopodobnie bardzo prozaiczne: dla sąsiadów z północy, którzy przejmowali tę tradycję, niemieckie Eis (lód) i Eisen (żelazo) brzmiało tak samo i w rezultacie mają do dzisiaj dni „żelaznych świętych”.
Aby wyjaśnić problem lodowych świętych albo zimnych ogrodników, trzeba cofnąć się nieco w historii. Znamy ich ze starych przekazów, istniejących od wieków. Pochodzą, jak większość ludowych przekazów, przysłów i przesądów z czasów, kiedy większość ludzi utrzymywała się z rolnictwa, a wierzenia chrześcijańskie odgrywały w ich życiu znacznie większą rolę, niż dzisiaj. Pod pojęciem „zimnych ogrodników” rozumiano dni od 11 do 15 maja, kiedy to tradycyjnie wspominano świętych: Mamerta, Pankracego, Serwacego, Bonifacego i Sofię. Mamert i Serwacy byli biskupami w IV i V wieku, a trójka pozostałych – męczennikami, czyli ludźmi, którzy zginęli za swoją wiarę. Z zimnem i lodem żadne z tej piątki nie miało nic wspólnego, w odróżnieniu od dni, na które przypadają ich święta.
A dlaczego my mamy trzech zimnych ogrodników i zimną Zośkę na dokładkę, a inni jeszcze świętego Mamerta? W kościele katolickim Niemiec Północnych za pierwszego zimnego świętego uważa się Mamerta, a na południu Niemiec, w Austrii, Szwajcarii, a także u nas – świętego Pankracego. Można to wytłumaczyć w ten sposób, że zimne powietrze, napływające z północy, dociera tam dzień później.
Skąd bierze się nadzwyczajny atak chłodu w maju?
Chodzi tutaj o pogodowy fenomen, który zdarza się niekoniecznie każdego roku, ale jednak dosyć regularnie. Na początku maja temperatury w Europie Środkowej są zwykle dosyć wysokie. Kontynent rozgrzewa się w tym czasie z reguły bardzo szybko. Ponieważ jednak woda w morzach i oceanie nagrzewa się wolno i nadal pozostaje stosunkowo chłodna, tworzą się obszary niskiego ciśnienia. Masy ciepłego powietrza przesuwają się z lądu na północ, a lodowate prądy spływają z północnych regionów polarnych na kontynent. Jeśli noce są bezchmurne, zimne powietrze z północy dociera do gruntu i prowadzi do przymrozków. Te z kolei powodują obumieranie młodych i wrażliwych na chłód roślin. Dzisiaj dotyczy to oczywiście nie tyle rolników, co przede wszystkim ogrodników-amatorów. W ogrodnictwie obowiązuje zasada, aby z sadzeniem wrażliwych roślin poczekać na wszelki wypadek do „zimnych ogrodników”.
Ludowe przestrogi związane z zimnymi ogrodnikami (albo lodowymi świętymi) wynikają ze średniowiecznych regionalnych obserwacji i doświadczeń. Dotyczą one zawsze określonych regionów i powstały prawdopodobnie w okresie średniowiecznego ochłodzenia klimatu. W małej epoce lodowej, od początku XV do XIX wieku występowały często bardzo mroźne, długo trwające zimy i deszczowe, chłodne lata. W Alpach lodowce dwukrotnie parły do przodu i niszczyły wsie i zabudowania. W wielu regionach dochodziło nierzadko do klęski głodu. Okres wegetacyjny był krótszy niż obecnie i rolnicy stawali każdego roku przed dylematem: czekać z zasiewami i mieć gorsze zbiory, czy siać wcześnie i ryzykować zniszczenie wschodów przez mrozy. Według średniowiecznych przekazów na łagodną pogodę wiosenną można było liczyć dopiero po „zimnej Zośce”.
Kiedy naprawdę wypadają zimni ogrodnicy?
Do XVI wieku obowiązywał w Europie kalendarz juliański, wprowadzony przez rzymskiego cesarza Juliusza Cezara. Zgodnie z tą rachubą czasu dni od 11 do 15 maja były ostatnimi, w których mogły wystąpić znaczące spadki temperatury. Dla rolników ta data była ważną wskazówką, kiedy można sadzić do ziemi wrażliwe na chłód rośliny. Przed tymi dniami mało kto decydował się na sadzenie i ryzyko nagłego napływu mroźnego powietrza.
Szkody od spóźnionych przymrozków oznaczały niższe zbiory i prowadziły do tego, że wiele osób traciło jedyne źródło wyżywienia i głód dla całej rodziny. Jest rzeczą zrozumiałą, że rolnicy woleli mieć całkowitą pewność i czekali z pracami polowymi do zimnych ogrodników. A ponieważ łatwiej było zapamiętać imiona świętych niż dokładne daty, zimni ogrodnicy stali się swego rodzaju mnemoniką, ułatwiającą zapamiętanie ryzykownych dni. A chodziło tutaj o:
- Mamert – 11 maja
- Pankracy – 12 maja
- Serwacy – 13 maja
- Bonifacy – 14 maja
- Zofia – 15 maja.
Te terminy były określone dla kalendarza juliańskiego i w rzeczywistości dawno już przestały być aktualne. Po wprowadzeniu kalendarza gregoriańskiego w 1582 roku po 4. października nastąpił od razu dzień 15. października – a więc przeskok o 11 dni. Z tego względu pogodowy fenomen, sprowadzający w maju przymrozki, nie występuje już od 11., ale od 20. maja.
Jeśli więc ktoś chciałby być całkowicie precyzyjny, powinien zimnych ogrodników przesunąć o te jedenaście dni pod koniec miesiąca. Tyle tylko, że jak to z tradycjami bywa, zbyt wiele osób przyzwyczaiło się już do tych historycznych terminów, aby wprowadzać jakieś zmiany. A poza tym, trudno by było znaleźć nowych świętych, którzy tak pięknie rymowaliby się do istniejących przysłów.
Komentarze
Ten artykuł nie został jeszcze skomentowany.